środa, 28 lutego 2024


 

Książka z duszą

 

Nie ma anioła – jest zmaganie

(Nie przyszedł do mnie anioł. O życiu, śmierci i nadziei wbrew wszystkiemu. Paweł Grabowski w rozmowie z Agatą Puścikowską, Wydawnictwo Esprit, 2023)

O Pawle Grabowskim dowiedziałam się po raz pierwszy od mojej przyjaciółki, Kasi Wolak – Gąsowskiej, aktorki supraskiego Teatru Wierszalin: że taki cudowny, że człowiek – orkiestra, że jest lekarzem, a równocześnie poetą, że założył jakieś hospicjum na Podlasiu. Mimo że bardzo cenię wrażliwość i mądre przemyślenia Kasi, i bardzo liczę się z jej zdaniem, to te rewelacje nie zrobiły na mnie wielkiego wrażenia. Zwłaszcza gdy usłyszałam o tym hospicjum. Nie moja bajka – mówiłam sobie, bo tak to już jest, że jeśli nas jakaś sprawa osobiście nie dotyczy, to często ją bagatelizujemy. Rzecz jasna, nie wszyscy i nie zawsze, ale ja niestety mam takie brzydkie tendencje…

Nie moja bajka – powtarzałam, a tak naprawdę chciałam uciec od tego tematu. Panicznie się go bałam.

Tymczasem cierpienie to nie bajka i nie da się od niego uciec. Ciężka choroba, umieranie i związana z tym wszystkim mała apokalipsa w rodzinie to temat do bólu (nomen omen) realny i wcześniej czy później będzie dotyczył każdego z nas… Diagnoza brutalnie wkracza w nasze życie i wywraca świat do góry nogami. Bez względu na to, czy chorzy jesteśmy my, czy ktoś z naszych bliskich.

No i znalazłam się w takiej sytuacji. Zachorowała bliska osoba. Trzeba było przeorganizować i przewartościować swoje życie. Wtedy właśnie wpadł mi w ręce wywiad – rzeka Agaty Puścikowskiej z Pawłem Grabowskim Nie przyszedł do mnie anioł. Już sam tytuł przykuł moją uwagę. Jest w tym sformułowaniu coś przekornego, wręcz zadziornego, coś, co określa charakter bohatera książki. Bo Paweł Grabowski często jest idealizowany w mediach czy ludzkiej opinii: współczesny doktor Judym, który ze śpiewem na ustach poświęca się dla ludzkości, nigdy nie jest zmęczony, nie klnie, żywi się powietrzem i dla wszystkich jest miły. No i na pewno ukazał mu się jakiś anioł, a może nawet sam Pan Jezus, który rzekł: „Pawle, zrób mi małą przysługę i załóż hospicjum na Podlasiu. Wiesz, tak od zera, co to dla ciebie, raz, dwa i będzie gotowe!”.

Żaden anioł nie przyszedł, choć „doktor Judym” z Podlasia całe swoje życie postrzega z perspektywy wiary: i to takiej głębokiej, dojrzałej, pozbawionej naiwnego sentymentalizmu i taniego hurraoptymizmu. Wiary, która wie, że czasem jest ciężko, że są momenty ciemności, że lekarz nie jest bogiem, że umieranie jest częścią życia i że wiele rzeczy może się nie udać… Mimo to się nie poddaje, bo krzyż Chrystusa jest znakiem zwycięstwa nad złem i śmiercią, ale też, w związku z tym, jest częścią naszego ludzkiego losu.

Nie było więc anioła – było za to zmaganie. Z książki wyłania się fascynująca sylwetka człowieka o wszechstronnych zainteresowaniach i licznych pasjach, bogatym życiorysie (stomatolog, chirurg szczękowy, lekarz specjalizujący się w medycynie paliatywnej, poeta, dramatopisarz, pisarz ikon, a nawet… pszczelarz!). Czego w tej opowieści nie ma! Dowiadujemy się, że medycyna wcale nie jest niewinną panienką, bliżej jej do prostytutki (!), a jednak warto poświęcić dla niej całe życie, że wyrażenie „przegrał z chorobą” nie oddaje całej prawdy, czym jest umieranie, że są cuda „naturalne” i „nienaturalne”, dlaczego to właśnie prorok Eliasz jest patronem podlaskiego hospicjum i jednym z ulubionych świętych Pawła Grabowskiego, że chirurg może mdleć przy pobieraniu krwi, czy można przypadkowo stać się właścicielem trzech dobermanów, czy ktoś, kto chodzi na spotkania świeckiego karmelu, może nazwać kotkę Lolita, co to jest karawaka i modlitwa hezyhastyczna, czy precyzja chirurgiczna może się przydać przy pisaniu ikon, jak wierszyk o wyrostku robaczkowym może pomóc w zdaniu egzaminu, czy można pisać o śmierci w książeczce dla dzieci, co to jest węza, a co to miodarka, po co się odymia pszczoły w ulu i czy pszczoły urządzają krwawe rewolucje, czy zdarzają się przypadki wypisania pacjenta z hospicjum do domu, czy wolontariuszem w hospicjum można zostać ot tak sobie, „z ulicy”…

Jednak z tej różnorodności wyłania się spójny portret człowieka, który wie, czego chce od życia i bardzo konsekwentnie idzie swoją drogą. A jest to droga miłości, choć Paweł Grabowski nie znosi patetycznych określeń.

Poznajemy najważniejsze wątki z biografii szalonego lekarza, który, jak się okazuje, pochodzi z mojego rodzinnego Krakowa: marzenie o studiowaniu medycyny i wyboistą drogę do jego realizacji, pracę w warszawskim szpitalu i odkrycie prawdziwego powołania w dramatycznych okolicznościach, gdy sam otarł się o śmierć.

Przygoda z hospicjum zaczęła się piętnaście lat temu od założenia hospicjum domowego w kilku gminach powiatu hajnowskiego i białostockiego. Działalność zaczęła mieć coraz większy zasięg. Od niespełna dwóch lat we wsi Makówka funkcjonuje już także hospicjum stacjonarne. Wydawało się niemożliwe, żeby jeden człowiek zbudował tak wielkie dzieło w jakiejś wsi zabitej dechami i pokonał bezduszny system przepisów, które potrafią skutecznie ostudzić tego typu zapały. Przypominają mi się słowa mojej współsiostry, Elizy Myk, na temat Domu Chłopaków w Broniszewicach. Zabytkowy pałac nie spełniał wymogów przepisów przeciwpożarowych, trzeba było wybudować nowy dom dla chłopców z niepełnosprawnością, bo inaczej mieszkańcom groziło przeniesienie do państwowych placówek, siostry podjęły wyzwanie i… stał się cud. Nowy Dom Chłopaków powstał w trzy lata. „Zrób pierwszy krok, a Pan Bóg zajmie się resztą” – powiedziała mi wtedy siostra Eliza. Do dziś w trudnych sytuacjach powtarzam sobie to zdanie…

Podobnie było z podlaskim hospicjum.

Książka porusza też kluczowe kwestie dotyczące opieki nad chorym, takie jak:

  1. Szacunek do pacjenta. Niby to oczywiste, a przecież ciągle w szpitalach, domach opieki czy hospicjach zdarza się, że personel medyczny zwraca się do pacjentów w trzeciej osobie liczby pojedynczej, zupełnie jak w słynnej scenie z filmu Pora umierać z Danutą Szaflarską, gdzie lekarka mówi do bohaterki: „Niech się rozbierze i położy”, na co bohaterka z subtelnym wdziękiem odpowiada: „Niech się pocałuje w d..pę." I wychodzi.
  2.  To, że eutanazja wcale nie jest synonimem godnej śmierci, lecz morderstwem, a współcześnie medycyna paliatywna jest na tak wysokim poziomie, że naprawdę da się zredukować cierpienie terminalnie chorych do minimum, a nawet do zera.
  3. To, że hospicjum wcale nie musi być „umieralnią” ani ponurym miejscem, gdzie się „oddaje” członka rodziny, lecz miejscem nadziei i kompleksowej opieki medycznej, psychologicznej, a nawet duchowej nie tylko dla pacjenta, lecz także dla członków jego rodziny.
  4. Istota powołania lekarza. Bo to jest powołanie: do walki z chorobą, na ile to jest możliwe, niesienia ulgi, uśmierzania bólu. Bardzo mnie poruszył rozdział dotyczący zachowań lekarzy w czasie pandemii, w którym Grabowski przyznaje, że służba zdrowia nie zdała egzaminu…

To, co robiliśmy, nie było bohaterstwem. I nie zgadzam się ze słowami, że „w dobie koronawirusa, z uwagi na własne bezpieczeństwo, pracownicy służby zdrowia mogą odmówić pomocy." Otóż nie, nie mogą! I nie mogli. Oprócz litery prawa jest jeszcze duch prawa. Odejście od pacjenta, niezależnie od powodu, jest nieetyczne. To tchórzostwo (…). Gdybym wybrał zawód strażaka tylko dlatego, ze ślicznie wyglądam w galowym mundurze, lecz nie jeździłbym do pożaru, bo jest to zbyt niebezpieczne, byłbym fajtłapą i kłamcą, a nie strażakiem. – mówi dobitnie Grabowski.

Myślę, że te słowa świetnie podsumowują istotę bycia lekarzem, nie tylko w czasie pandemii.

Nie przyszedł do mnie anioł to książka, która w trudnym momencie życia dała mi siłę. Pokazała, że może anioł do mnie nie przyjdzie, ale Bóg będzie przy mnie zawsze. Ta książka była dla mnie jak rozmowa z przyjacielem.

Koniecznie trzeba przeczytać!

 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz