Książka
z duszą
Skąd
się wzięło to „nie” w tytule?
(Justyna Dżbik – Kluge, Śluby (nie) posłuszeństwa, Wydawnictwo
Znak 2023)
Kiedy
napisała do mnie Justyna Dżbik – Kluge i zaproponowała wywiad do książki o
siostrach zakonnych, zaczęła się wojna w Ukrainie. Media zdominował jeden,
zrozumiały w tych okolicznościach temat, a
ja właśnie wydałam w Edycji Świętego Pawła swój zbiór felietonów Zakonnica bez przebrania, ale nie
zapowiadało się, że w tej sytuacji to kogokolwiek zainteresuje. Miałam nawet
żal do Pana Boga, bo moja poprzednia książka wyszła tuż przed wybuchem pandemii
i oczywiście wszystkie spotkania autorskie trzeba było wtedy odwołać… „To
trzeba mieć moje szczęście w życiu!” – myślałam.
Tymczasem
kontaktuje się ze mną jakaś miła, ale bardzo rzeczowa pani i w całym tym
wojennym zamieszaniu medialnym informuje mnie, że pisze książkę o siostrach
zakonnych. Nadmienia, że jest ateistką.
To
mnie najbardziej zaintrygowało: co ateistka może napisać o siostrach zakonnych?
W głowie od razu uruchomiły mi się niezbyt przyjemne skojarzenia: Zakonnice odchodzą po cichu Marty
Abramowicz
i Czy Bóg wybaczy siostrze
Bernadetcie? Justyny Kopińskiej. Obie znakomicie napisane, co przy
„odpowiednim” wyborze tematu daje czołówkę w rankingach Empiku. Obie
jednostronne, a przez to fałszujące obraz powołania zakonnego, w dodatku z
błędami merytorycznymi. Obie koncentrujące
się wyłącznie na patologiach życia w
klasztorze.
Zaryzykowałam.
Przekonała mnie właśnie ta rzeczowość. Przeczuwałam, że się będziemy wzajemnie
słuchać, a to daje szansę na ciekawe, inspirujące spotkanie. Oczywiście
zapytałam o zgodę przełożonych i dostałam zielone światło. Niedługo później
spotkałyśmy się online. Nie zawiodłam się.
Pytania
autorki dotyczyły naprawdę tego, co jest dla mnie najważniejsze: mojej przygody
z Jezusem. Przygody życia! Najpiękniejszej i najważniejszej, jaka mnie mogła
spotkać. Kiedy otrzymałam wywiad do autoryzacji, wiedziałam, że tam jest
dokładnie to, co chciałam przekazać. Bez naginania rzeczywistości do potrzeb
„rankingów”.
Całej
książki jeszcze nie znałam. Nawet nie wiedziałam, które siostry będą moimi
„współtowarzyszkami” wywiadów. Okazało się, że dobór rozmówczyń okazał się dla
autorki nie lada wyzwaniem. Wywiadu odmówiło kilkanaście sióstr z różnych
zgromadzeń, często znanych z mediów społecznościowych albo wykładających na
wyższych uczelniach! Dlaczego? Być może właśnie ze względu na ten nieszczęsny
stereotyp „dziennikarki – ateistki” czyli kogoś, kto na pewno „czyha” na nasze
potknięcie. Równie krzywdzący jak stereotyp „zakonnicy z pogrzebaczem”,
nieszczęśliwej w klasztorze i wyładowującej swoje frustracje na współsiostrach
albo powierzonych jej opiece dzieciach…
Książka
Justyny Dżbik – Kluge obala wszelkie stereotypy i buduje piękny, bo oparty na
prawdzie
i wzajemnym zaciekawieniu pomost.
Oprócz
mnie bohaterkami wywiadu są cztery siostry zakonne: s. Dolores Zok,
przewodnicząca Konferencji Wyższych Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych,
s. Irena Karczewska, przewodnicząca Komisji Misyjnej przy Konferencji Wyższych
Przełożonych Żeńskich Zgromadzeń Zakonnych, s. Anna Bałchan, od lat pomagająca
kobietom na ulicy i ofiarom handlu ludźmi,s. Małgorzata Borkowska, autorka
wielu książek, siostry z nowego zgromadzenia: Karmelu Ducha Świętego, a poza
tym ksiądz Stanisław (nie podał nazwiska) oraz dwie osoby świeckie: była
zakonnica, Izabela Mościcka, i psycholożka Justyna Dąbrowska. Każda z tych osób
ma zupełnie inny styl bycia, podejście do tematu, temperament, a jednak coś je
łączy: potrzeba przekazania światu, że zakony są same w sobie dobrym
wynalazkiem. To jedna z wielu dróg, na jakie Bóg wzywa człowieka. Złe może być
jedynie niezrozumienie tej drogi. Również przez tych, którzy ją wybrali.
Już
pierwsze zdanie książki mnie bez reszty wciągnęło, bo zaczyna się to wszystko
jak powieść:
Patrzę w górę.
Zimne powietrze owiewa moją
twarz.
Wodzę wzrokiem za przelatującymi
po niebie ptakami.
Czuję spokój. Myśli płyną powoli.
A gdybym tak nie wróciła?
Poszła do auta, odpaliła silnik i
pojechała gdzieś, gdziekolwiek. Morze? Czemu nie?
Na dzień, dwa, więcej…
Zostawić to wszystko, wyjść z
domu i po prostu iść przed siebie.
Dziękuję
Justynie Dżbik – Kluge za to szczere świadectwo swoich zwątpień jako żony i
matki. Bo kto
z nas nie miał podobnych myśli? Ma je każdy, kto wybrał
jakiekolwiek powołanie życiowe.
A
przecież niczego nie zostawiamy, nie idziemy przed siebie. Trwamy.
I
o tym trwaniu jest ta książka, zatytułowana przekornie Śluby (nie) posłuszeństwa. Nie da się być siostrą zakonną bez
posłuszeństwa. Naśladujemy w tym Kogoś, dla kogo jesteśmy w klasztorze: samego
Jezusa, który „stał się posłuszny aż do śmierci, a była to śmierć na krzyżu”
(por. Flp 2, 8).
Czym
ma być to „posłuszeństwo aż do śmierci”? Cierpiętnictwem? Masochizmem?
Wybieraniem drogi „pod górkę”? Nic z tych rzeczy. To po prostu przyjmowanie
tego, co jest. Tylko i aż. Tego, że źle sprzątam korytarz. Że za grubo obieram
ziemniaki. Że jestem katechetką, a wolałabym uczyć języka polskiego. Że nie
potrafię się dogadać z jakąś współsiostrą, może to jest nawet moja przełożona
albo dyrektorka w miejscu pracy. Że śpię na modlitwach, bo godzina wstawania jest dla
mnie za wczesna. Że za każdym razem muszę prosić o nowe buty i pieniądze na
wyjazd. Że nie posiadam karty
bankomatowej, co teraz na każdym kroku utrudnia życie.
Posłuszeństwo
to konsekwencja wyboru określonej drogi.
Skąd
więc to „nie” w tytule? Z przekory autorki? A może po to, żeby się zastanowić
nad ogromem odwagi, jaki często się kryje w zakonnym posłuszeństwie?
Gdyby
nie ta odwaga, święty Dominik by nie wysyłał braci z dopiero co powstałego
zakonudo głoszenia Ewangelii po wioskach i obcych miastach. Matka Teresa z
Kalkuty nie posłuchałaby żebraka, który powiedział „pragnę” i nie założyłaby
zgromadzenia zbierającego z ulicy umierających
i zostawionych samych sobie
mieszkańców slumsów. Siostra Anna Bałchan nie poszłaby do kobiet głęboko
doświadczonych przez los, a siostra Małgorzata Borkowska by nie napisała
znakomitej Oślicy Balaama piętnującej
głupotę „duchownych panów”. Wreszcie: moje współsiostry z Broniszewic nie
zbudowałyby w siedem lat dwóch nowych Domów Chłopaków i przepięknej kaplicy.
Ale
to jest zawsze Boże „(nie)posłuszeństwo”, wynikające ze słuchania Jezusa.
Bardzo
polecam tę książkę zarówno wierzącym, jak niewierzącym. Dla wierzących będzie
opowieścią o wielkiej miłości do Boga tych, którzy dali się Mu uwieść. Dla
niewierzących – fascynującą podróżą po świecie na ogół niedostępnym dla
zwykłych „śmiertelników”, owianym nie zawsze zdrową atmosferą tajemnicy…
Atutem
tej książki jest wielostronne, nie tylko pozytywne spojrzenie na temat. Ale jedynie
po to, żeby przyjrzeć się prawdzie.
Gdybym
nie wiedziała, że Justyna Dżbik – Kluge jest ateistką, nigdy bym się tego nie
domyśliła na podstawie samych wywiadów. Nie dlatego, że próbuje idealizować bohaterki
czy życie, jakie wybrały. Dlatego, że jej praca cechuje się rzetelnością
dziennikarską i wielkim szacunkiem dla rozmówczyń.
Ech,
gdybyśmy wszyscy umieli się tak słuchać, zarówno prywatnie, jak w przestrzeni
publicznej, o ileż byłoby mniej podziałów i nieporozumień!
A
świat jest tak fascynujący w swojej różnorodności…
fot. s. Regina Dorota Krzesz.
Dla mnie - tak jak i dla niewierzącej Autorki - to “(nie)“ jest oczywiste bez potrzeby umocowania posłuszeństwa w wierze religijnej (oczywiście ważnej w kontekscie powołania). Podobnie jak w wielu świeckich wyborach kontrkulturowych, chodzi tu w gruncie rzeczy o wolność od bezrefleksyjnego posłuszeństwa światowym trendom, modom, ideologiom i coraz to nowym ”-izmom“. O odwagę BYCIA - tak jak uczył Jezus - własną ”drogą, prawdą i życiem“.
OdpowiedzUsuń